Czy często zdarzyło Wam się pomyśleć, że chcecie coś w swoim życiu zmienić? Spróbować czegoś nowego? Zrealizować jakieś zadanie, czy osiągnąć cel, o którym marzycie od wielu, wielu lat? Przyznam, że ja mam milion pomysłów na minutę. Nawet gdy coś komuś opowiadam, to łapie się na tym, że osoba, z którą rozmawiam nie do końca wie o czym mówię (ponieważ połowę spraw nie wyjaśniam dokładnie, chcą opowiedzieć jak najwięcej i jak najszybciej). To trochę przerażające. Może nie byłoby takie gdybym chociaż połowę z tych celów, o których myślę i mówię realizowała. Z tym jednak jest gorzej - bo nie mam czasu, bo nie mam sił, bo muszę uczyć się na egzaminy, bo się przeziębiłam, bo coś, bo coś.. aż w końcu - BO PO CO? Co mi to da? Co jeśli się nie uda? Stracę tylko czas... blablabla.
To jest straszne! Sami siebie ograniczamy, mając tyle możliwości, których nie doceniamy. Sami siebie ciągniemy w dół. Nie wierząc w siebie, a nawet nie próbując, z góry zakładając, że coś nam nie wyjdzie. Czy taki jest sens życia?
"Nie krytyk się liczy, nie człowiek, który wskazuje, jak potykają się
silni albo co inni mogliby zrobić lepiej. Chwała należy się człowiekowi
na arenie, którego twarz jest umazana błotem, potem i krwią, który
dzielnie walczy, który wie, co to jest entuzjazm, wielkie poświęcenie,
który ściera się w słusznych sprawach, który w swych najlepszych
chwilach poznał tryumf wielkiego wyczynu, a w najgorszych gdy przegrywa,
to przynajmniej przegrywa z wielką odwagą, nie chcąc, aby jego miejsce
było wśród chłodnych i nieśmiałych dusz, które nigdy nie poznały ani
smaku zwycięstwa, ani smaku porażki."
T. Roosevelt.
Ogólnie rzecz biorąc coś we mnie pękło. Doszłam do wniosku, że mam 22 lata, a co chwila z czegoś rezygnuję, głównie z powodu strachu. Nie wiek się tutaj liczy, mogłabym mieć lat 16, 30, 40. Liczy się to, że skoro cały czas łapie się na tym, że rezygnuję z realizacji swoich planów, to będzie się tak działo całe życie. Postanowiłam zawsze próbować, zawsze zmierzać do wyznaczonego celu. Nie wiem jeszcze jak to zrobię - chyba małymi krokami, bo jak inaczej? W końcu rzadko kiedy dobre rzeczy przychodzą w życiu z łatwością - a może mi się to uda? Być może w prosty sposób będę potrafiła osiągnąć, to czego naprawdę pragnę. Wiem na pewno, że wszystkie swoje celę będę pokolei realizować, w końcu za parę lat nie będę pamiętać małych potknięć, czy porażek, a jedynie to że SPRÓBOWAŁAM i niezależnie od wyniku BYŁO WARTO, bo nauczą mnie czegoś zapewne nie tylko sukcesy, ale przede wszystkim porażki.
Życzę dużo chęci do działania i uśmiechu, bo z nim dużo łatwiej iść przez życie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz